lutego 21, 2023

Król Kier. Ludka Skrzydlewska.


Znacie Ludkę. 
Znacie moje uwielbienie do jej twórczości.
Także bez wstępu.
Jedziemy.

Przez lata żył jedynie pragnieniem zemsty. Teraz nie wie, czy zdoła jej dokonać
Kiedy Persia Grant, skromna krupierka z Las Vegas, spędza kilka upojnych godzin w pokoju hotelowym z tajemniczym nieznajomym, nawet nie przypuszcza, jak bardzo ta przygoda zmieni jej życie. Choć ma być jednorazowa, przyniesie o wiele poważniejsze konsekwencje, niż jej się wydaje.
Tymczasem na ulicach Vegas postrach wśród przestępców sieje tajemniczy Król Kier. Zamaskowany, nieuchwytny i groźny, niczym mściciel z horrorów. Kiedy tych dwoje przypadkowo się spotyka, ich życie wywraca się do góry nogami. Jedno porwanie sprawia, że losy Persii i Króla Kier nieodwracalnie się ze sobą splatają. I chociaż dziewczyna zdaje sobie sprawę, że jej porywacz to niebezpieczny człowiek i powinna go nienawidzić, jest dokładnie odwrotnie. Napięcie erotyczne między obojgiem staje się coraz bardziej wyczuwalne… 
Jaki jest prawdziwy cel Króla Kier? I czy zwykła pracownica kasyna może odegrać jakąś rolę w jego osiągnięciu?

,,Król Kier jest znany z tego, że nie ma litości, dla ludzi których ściga."

Czwart Król i czwart strzał w dziesiątkę. 
Jak do tego doszło nie wiem, lecz się dowiem.
Lecz to nie pora na żarty.
Trzeba się skupić na książce.

Bohaterowie...
Persia Grant.
Cóż więcej o niej napisać?
Jak to u Ludki: spoko babka. Fajna laska, która jednak czasami mnie irytowała.
Jednak jest to plus.
Bo wywoływała we mnie jakieś emocje.
Nie była jak mamałyga,  o której szybko się zapomina.
Ooooo nie.
O Persi ciężko zapomnieć.
Coś o tym wie tytułowy Król Kier. 
Bo w ich przypadku jedno spotkanie wywróciło im świat do góry nogami.
Jeżeli jesteście ciekawi co się takiego tam stało, kim jest tytułowy Król Kier. I generalnie jakie cudo stworzyła Ludka, to koniecznie musicie sięgnąć po tę pozycję.

Jeżeli czytaliście już coś od Ludki, a tym bardziej po któryś z tomów z cyklu Królowie Vegas   to z pewnością macie już jakieś pojęcie w jak cholernie dobry sposób kreowane są postacie bohaterów, tych głównych jak i tych w tle.
I w tym przypadku nie mogło być inaczej.
Ludka wręcz z zegarmistrzowską precyzją poprowadziła naszych bohaterów.
Wykreowała ich.
Kierowała ich życiem.
I tak jak uwiebiam każdego z nich, to nie są oni idealni, bo jak każdy z nas, mają swoje wady. Lecz dla siebie są idealni.
A to chyba wystarczy.

Kochanie, jesteś dla mnie wszystkim. Jesteś całym moim światem i nie zamierzam wypuścić cię z rąk.

No sami popatrzcie.
A raczej przeczytajcie.

Książka wciąga już od pierwszych stron.
Już pierwszy rozdział pokazuje nam, że nie będziemy się nudzić. No, ale przecież to Ludka.
Także chyba nikogo to nie dziwi.
Król Kier to idealne połączenie kryminału i romansu.
Wszystko idealnie wyważone i dopieszczone.
Cała powieść jest intensywna i szybka. Mamy zwroty akcji, które wbijają w podłogę, lecz nie martwcie się. Akcja nie pędzi na łeb i szyję. W sumie to mogę pokusić się o stwierdzenie, że idziemy za fabułą jak osiołek za marchewką. 
Tak właśnie Ludka wodzi nas za nos.

Nie chcę wam pisać więcej o fabule tej książki.
Jedyne co wam napiszę to to, że Ludka znowu to zrobiła. Znowu stworzyła coś z czego może być cholernie dumna.
Przy Królu Kier, jak i przy innych książkach Ludki, nie mogłam się od niego oderwać. Fabuła wciągała mnie do tego stopnia, że przeczytałam ją na raz. No nie mogłam jej odłożyć. Ciągle sobie mówiłam: tylko jeszcze jeden rozdział. I bum. Koniec. Odłożyłam czytnik i powiedziałam do siebie: JAKIE TO BYŁO DOBRE. CHCĘ WIĘCEJ. 

Wielki ukłon w stronę Ludki za emocje.
Czuć je z każdej przeczytanej strony.
Złość, gniew, radość, szczęście.
Tak w wielkim skrócie opisałabym uczucia jakie targały mną podczas czytania Króla Kier. A to chyba najważniejsze, ponieważ nie ma nic gorszego dla autorka niż książka, która nie wywołuje emocji.
A tutaj wam ich nie zabraknie.

Nawet nie będę się powtarzać na temat tego jak ta książka jest napisana. Fabularnie, stylistycznie jest miodzio. 

Pomimo wszystko muszę wam napisać o tym, że była to jedna z najgorszych do napisania dla mnie opinii.
A czemu?
Cóż...
Bo to Ludka. Wszystkie opinie do jej książek pisze mi się bardzo ciężko.
Ludka to Kobieta-Midas, która czego nie napisze, to zamienia się to w bestseller.
No i ile razy można pisać słodko-pierdzące opinie?
Wychodzi na to, że w przypadku Ludki, zawsze.
A wróćcie na monet.
Ta książka ma minus.
Jeden.
Przeogromny.
Jest ona zdecydowanie za krótka.
Jakby miała kilkaset stron więcej to byłby luksus.
No, ale wiecie sami.
Nie można mieć wszystkiego. 
Chociaż jak dostanę w swoje łapki Gburka, to chyba będę mieć wszystko
No, ale na Gburka to  musicie jeszcze poczekać.

Cóż wam mogę jeszcze napisać?
Mogę dalej wam wylewać tutaj moje słodko-pierdzące peany na temat twórczości Ludki i tej historii,  ale chyba nie o to w tym wszystkim biega.
Chodzi tutaj o rozrywkę i przyjemność z czytania, a jak to u Ludki, wszystko na najwyższym poziomie.
Bo czytanie tej powieści to była czysta przyjemność. Istna Nirvana. 

Także chyba wiecie co robić?
Zamawiać, czytać i wychwalać Ludkę pod niebiosa, bo jej się to po prostu należy.
I kropka.
Finito.
The end.

P.s też chce wyspę gdzieś na Seszelach.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Gypsy_Girl_Recenzuje , Blogger