grudnia 28, 2022

Jego własność. Ludka Skrzydlewska

Dziś bez wstępu, ponieważ Ludki chyba nie trzeba wam przedstawiać.
No to jedziemy.

Miała być tylko pionkiem na planszy jego biznesu. Stała się kimś o wiele ważniejszym
Podobno sztuka łagodzi obyczaje. Z pewnością nie dotyczy to Williama Wolfe’a, gangstera i… kolekcjonera. To człowiek, który nie tylko nosi drapieżne nazwisko ― potrafi być naprawdę niebezpieczny, zwłaszcza gdy ktoś próbuje go oszukać. Na przykład sprzedać mu podrabianą grafikę. Taki błąd popełnił Kieran, narzeczony Bronte Dixon. W dodatku wmanewrował rzeczoznawczynię w potwierdzenie autentyczności obrazu, po czym zniknął. Co oznacza, że teraz to ona ma poważne kłopoty. Nie dość, że o nielojalności narzeczonego dowiaduje się od bandyty, to jeszcze William Wolfe oczekuje od niej, że odpracuje dla niego dług Kierana. Dług wynoszący, bagatela, pięć milionów dolarów. Sytuacja nie do pozazdroszczenia, tym bardziej że gangster wie o przeszłości dziewczyny coś, co powinno pozostać tajemnicą. I nie zawaha się skorzystać z tej wiedzy, jeżeli Bronte mu się sprzeciwi…

Cóż...siedzę i myślę. Myślę i siedzę. I nie wiem co napisać.
Zacznę od tego, że zagłębiam się w czeluścia mojego mózgu i nie mogę sobie przypomnieć takiej fabuły.
Sztuka tak.
Nie raz spotkałam się z takim motywem.
Lecz oszustwa związane ze sztuką?
Hmmmm....
Tego chyba jeszcze nie grali.
Luwr, galeria Uffizi. Sztuka przez duże S.
I właśnie taką otoczkę znajdziemy w tej książce.
I właśnie tym motywem Ludka mnie kupiła.
W sumie, to kupiła mnie już bardzo dawno temu. Teraz tylko odcina od tego kupony.
Lecz mniejsza o to.
Bo jeżeli zaglądacie do mnie na SM, to znacie moje uwielbienie dla wszystkiego co wychodzi spod pióra Ludki.


Zawsze miałam pecha do facetów. 

Już pierwsze zdanie książki pokazuje nam jak wygląda życie Bronte.
Ojciec, narzeczony, Wolfe'a też można dodać do tego zestawu.
Widać jak na dłoni,  że Dixon przyciąga złych facetów.
Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Gdyby nie Kieran, Bronte nigdy nie poznałaby Wolfa, który swoją drogą, jest zajebistym facetem.
Na pierwszy rzut oka wydaje się nieprzystępny, zimny.
Lecz to tylko pozory.
Pod tą maską złego mężczyzny,  kryje się mały chłopiec, który stracił najbliższych gdy był tylko dzieckiem.

-A ty? - pytam za to. -Co ty jesteś w stanie dla mnie zaryzyko- wać, Wolfe?
-Byłem gotów dla ciebie umrzeć! - Bezwiednie rozchylam usta, kiedy podnosi głos. To pierwszy raz, gdy słyszę u niego taki ton, i jestem po prostu w szoku. - Jechałem do Southampton z myślą, że jeśli moim ludziom nie uda się porwać Charlotte, oddam się w ręce Brooksa, byleby cię uwolnił. Nie rozumiesz, Bronte? Zaryzykuję dla ciebie wszystko, włącznie z moim życiem. Ale ty nawet nie chcesz dać mi na to szansy!

Sami zobaczcie.
No jak nie kochać tego faceta.
I pomimo całego smrodu jaki się za nim ciągnie, jest on dobrym facetem, który potrzebował małego bodźca. A tym bodźcem jest właśnie Bronte.

Bronte również nie da się nie lubić. Kobieta z sercem na dłoni, która kocha to co robi. I widać, że robi to z pasją. Jednak miałam przedziwne wrażenie,  że była z niej gapa.
Chociaż nic w fabule na to nie wskazuje.
Lecz jakoś tak wyszło. Nic na to nie poradzę.

Książka wciąga już od pierwszych stron.
Już pierwszy rozdział pokazuje nam, że nie będziemy się nudzić. No, ale przecież to Ludka.
Także chyba nikogo to nie dziwi.
Jego własność to idealne połączenie kryminału i romansu.
Wszystko idealnie wyważone i dopieszczone.
Cała powieść jest intensywna i szybka. Mamy zwroty akcji, które wbijają w podłogę, lecz nie martwcie się. Akcja nie pędzi na łeb i szyję. W sumie to mogę pokusić się o stwierdzenie,  że idziemy za fabułą jak osiołek za marchewką. 
Tak właśnie Ludka wodzi nas za nos.

Nie chcę wam pisać więcej o fabule tej książki.
Jedyne co wam napiszę to to, że Ludka znowu to zrobiła. Znowu stworzyła coś z czego może być cholernie dumna.
I ja też jestem dumna z historii Bronte i Wolfe'a
Bo mogłam ,,dać" swoje logo na okładkę. 
No, ale mniejsza o to.
Wróćmy do książki.
Ta chemia, to napięcie. A sceny seksu??? Matko i córko i reszta rodziny...sceny seksualne są tak napisane, że sama miałam ochotę na małe bara bara, gdy poznawałam historię Bronte i Wolfe'a. Czytając je, czułam jakbym była materacem tej dwójki, lecz jednocześnie nie były one opisane obrazowo typu: wsadził, ruszył i wyjął. 


Każda scena była opisana ze smakiem. Wysublimowana. Aż chciało się je czytać. A to ważne, bo w wielu przypadkach ,,te" sceny są tak opisane, że rzucę na nie okiem i tyle. Jednak nie w tym przypadku. Ludka- kłaniam się nisko.

Jednak Jego własność to nie tylko sceny seksu. To też wątek kryminalny, który ,,ciągnie" fabułę i sprawia, że....Sami się o tym przekonacie.

Ludka Skrzydlewska po raz kolejny po mistrzowsku wodziła nas za nos. Po raz kolejny napisała coś, od czego trudno się oderwać. Ja nie mogłam. 
Czytając tę książkę przeżywałam wszystko razem z bohaterami. Kibicowałam im. Dopingowałam ich. By jednocześnie zrugać ich w myślach za to, że robią coś nie po mojej myśli. A było tak dosyć często.
Ja dosłownie żyłam tą powieścią. 

Wspominając o książce Ludki, nie sposób nie wspomnieć o tym jak książka została napisana. Kocham Ludkę za jej styl, za lekkość pióra, za idealny dobór słów. Za to, że niczego nie ma w jej powieściach za mało lub za dużo. Za to, że nie muszę się domyślać, co autor miał na myśli.
I tak samo jest i tym razem. 
Jego własność, to któraś z kolei już książka autorki, którą przeczytałam, a za każdym razem jestem zaskoczona i zachwycona jej warsztatem literacki. 

Przy Jego własności, jak i przy innych książkach Ludki, nie mogłam się od niego oderwać. Fabuła wciągała mnie do tego stopnia, że przeczytałam ją na raz. No nie mogłam jej odłożyć. Ciągle sobie mówiłam: tylko jeszcze jeden rozdział. I bum. Koniec. Odłożyłam czytnik i powiedziałam do siebie: JAKIE TO BYŁO DOBRE. CHCĘ WIĘCEJ. 


Wielki ukłon w stronę Ludki za emocje.
Czuć je z każdej przeczytanej strony.
Złość, gniew, radość, szczęście.
Tak w wielkim skrócie opisałabym uczucia jakie targały mną podczas czytania Jego własności. A to chyba najważniejsze, ponieważ nie ma nic gorszego dla autorka niż książka, która nie wywołuje emocji.
A tutaj wam ich nie zabraknie.

Tak teraz sobie dumam nad ludkowymi bohaterami. I wiecie co??
Kocham to jak Ludka ich kreuje. Jak ,,tworzy" ich historię. Każde ich zachowanie jest przemyślane jak posunięcie w szachach. Nic nie jest pozostawione samemu sobie. To może się wydawać niebywałe, ale tak jest. Każdy krok który stawiają bohaterowie, w tym Wolf, jest prędzej czy później wyjaśniany.
W Jego własności nie mogło być inaczej.

Cóż mogę wam jeszcze napisać??
To chyba będzie na tyle.
No w sumie to napiszę: ZAMAWIAJCIE I CZYTAJCIE. 


Czy polecam??
Oczywiście, że tak.
Ludka Skrzydlewska jak zwykle nie zawodzi. 
Jego własność to powieść, która wstrząśnie waszym światem. A Wolfe to mężczyzna, który wstrząśnie waszym sercem.
Gorąco polecam. 

Bo razem stanowimy najpiękniejsze dzieło sztuki.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Gypsy_Girl_Recenzuje , Blogger