Zakończenie, które zaserwowała nam Ewa sprawiło, że rwaliśmy sobie włosy z głowy.
A jeszcze Ewa kazała nam tyle czekać na drugi tom.
No, ale mamy to.
Mam zakończenie historii Pat i Luisiny.
No to zaczynamy.
Wyjazd do Nowego Jorku okazał się dla Patricka i Luisiny brzemienny w skutkach. Po tym, jak Hetfield znalazł w swoim apartamencie ciało kobiety, jego świat legł w gruzach. To jednak jedynie przedsmak zemsty przygotowanej przez gang, z którym zadarła Luisina. Aby ochronić bliskich przed zagrożeniem, Patrick pierwszy raz w życiu musi zdać się na innych. Przyjmuje pomoc, ale ma jeden warunek: nie będzie siedział z założonymi rękami, tylko czynnie uczestniczył w każdym etapie planu. Nie spodziewa się jednak tego, z czym przyjdzie mu się zmierzyć, gdy przekroczy prób pewnego pustostanu. Na domiar złego, o Patricka upomina się przeszłość. Atakuje go w najmniej oczekiwanym momencie, sprawiając, że mężczyzna staje przed poważnym dylematem. Czy znajdzie w sobie wystarczająco dużo siły i odwagi, by stanąć oko w oko ze swoimi demonami?
Pamiętacie jakim Pat był pedantem?
Cóż...troszkę się zmienił. Nadal jest w nim ten poukładany facet z pierwszego tomu, lecz pojawiła się w nim malutka iskierka buntownika.
I dobrze. Taka zmiana wyszła mu na plus.
Ulga, jaka mnie zalała, gdy wreszcie wyznałem swoje uczucia, omal nie podcięła mi nóg. Z kolei uśmiech, który zakołysał na ustach Luisiny, sprawił, że moje serce nabrzmiało jeszcze większą ilością miłości. Ciemność stała się jasnością, niemoc przemieniła się w siłę, zwątpienie zostało zastąpione nadzieją. Wszystko nabrało sensu, wyrazistości i logiki.
Luisina. Złoto nie kobieta.
Ach...kocham jej temperament. To, że mówi to co myśli. Jej wybuchowość. Generalnie uwielbiam ją za całokształt.
I z chęcią bym się z nią zakolegowała.
I znowu zobaczymy Alexa i Sama, czyli naszych starych przyjaciół z innych książek Ewy.
I powiem wam, że kocham ten zabieg u wszystkich autorek.
Powiem wam, że wyjątkowo ciężko pisało mi się tą opinię. Nie wiem czemu, bo przecież przy książkach Ewy zawsze dostaję wiatru w żagle.
A tutaj klops. Pustka. Czarna dziura.
Chciałabym wam tyle napisać i jednocześnie nie chcę walić spojlerem, także nie będę się dziś zagłębiać szczegółowo w fabułę.
Tym bardziej po takim zakończeniu pierwszego tomu. To przecież była najlepsza motywacja do sięgnięcia po drugi tom.
Można posiadać pieniądze, ale być ubogim.
Można śmiać się, ale nie doświadczać radości.
Można otaczać się ludźmi, ale odczuwać samotność.
Można być, ale nie istnieć.
Do niedawna nie miałem nic. Teraz mam wszystko.
Kocham Ewy pióro. To jak pisze i generalnie jest ona moim pewniakiem, lecz przeznam wam się do jednego: uważam ten tom ZA CIUT, ALE TO CIUT słabszy od jedynki.
Nie wiem czemu, ale czytając tę powieść miałam przedziwne wrażenie, że czegoś mi w niej brakuje.
Nie jest słaba. Broń bosze...Nadal jest bardzo dobrą książką. Lecz...No właśnie.
To lecz.
Nie wiem jeszcze co się za nim kryje, ale jak tylko będę to wiedzieć to oczywiste wam powiem.
Jak powróciłam do książek Ewy po tak długim czasie, to od razu sobie przypomniałam jak wielbię jej styl pisania.
Ach...Tego się nie nauczysz.
Albo to masz, albo nie.
I na całe nasze szczęście Ewa Pirce to ma.
Ma tą lekkości pióra. Wyszukany język.
Emocje.
I generalnie ma wszystko aby stworzyć bardzo dobrą literaturę.
Jej książki wchodzą jak wóda, bądź woda.
Zależy co kto lubi.
Naprawdę. Nie męczą. Bawią, rozśmieszają, smucą.
I tak samo było w tym przypadku.
Wszystko od A do Z zapięte na ostatni guzik.
Także wiecie. Jest wszystko na plus.
Co do fabuły, z której miałam wam nic nie zdradzać...wątek ojca i macochy...miodzio.
Chyba tylko tyle wam powiem.
Bo jak babcię kocham, byłam zaskoczona.
Tak fajnie. Naprawdę.
Chyba to dziś na tyle.
Wiem, że mało tutaj opisuj fabuły lub czegoś co się działo w książce, ale chyba nie o to tutaj chodzi.
Nie jesteśmy tutaj streszczać książki.
Tylko dzielić się naszymy odczuciami po jej przeczytaniu.
Mam nadzieję, że jakoś mi to wyszło.
Chociaż przyznaję się bez bicia, nie jest to moja najlepsza opinia na temat książek Ewy.
No, ale cóż...każdy może mieć słabszy czas.
Czy polecam?
Zastanówmy się?
No oczywiście, że tak.
Nawet się nie zastanawiajcie tylko zamawiajcie i czytajcie, bo nie poznać dalszych losów Pata i Luisiny to grzech.
Bo przyjdzie do was Gabriel Hammond i dopiero zobaczycie.
Także tak jak pisałam: zamawiać i czytać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz