Ten kto mnie zna wie, że się z tym nie zgodzę.
Jak dla mnie J. J. McAvoy dzierży w dłoni tytuł najlepszej mafijnej autorki.
A zaraz się przekonacie dlaczego.
Jak wiecie z zakończenia drugiego tomu, Mel zaginęła, a Liam został oskarżony o jej zabójstwo.
Dziedzictwo Callahanów zaczyna się spać jak domek z kart.
Czy Melody i Liam wyjdą z tej bezwzględnej walki cało??
Czy osoba odpowiedzialna za całe zamieszanie poniesie konsekwencje??
I co z tym wspólnego ma dziadek Melody?
O tym dowiecie się sięgając po ten tytuł.
Trzy.
Cholerne, głupie łzy.
Z całych sił starałam się powstrzymać łzy, kiedy moje postanowienie zaczęło się załamywać. Wyciągnął rękę i starł je kciukiem.
Dwa.
– To nie ja jestem tą emocjonalną stroną w tym związku.
– Uśmiechnęłam się.
Jeden.
– Kocham cię, Melody Nicci Giovanni-Callahan.
I pociągnęliśmy za spusty.
Cóż....Melody i Liama nie trzeba wam przedstawiać.
Nic a nic się nie zmienili.
Nadal zakochani. Poza tym ich uczucie jest inne. Dojrzalsze. To co ich spotkało nie rozdzieliło ich. A wręcz przeciwnie. Scementowało to ich związek. Razem są silniejsi. Czy aby jednak niepokonani??
Puściła mi oczko, odwróciła się i wyszła.
Cholera, ale ją kocham.
Chwile takie jak ta wynagradzały mi wszystko.
Nadal bezwzględni. Nadal wpływowi. Nadal mają Chicago i w sumie całą Amerykę u swoich stóp.
Jednak coś się zmieniło. Nie działają już tak pochopnie.
W międzyczasie myślę, że powinnam odbyć małą pogawędkę
z Xxxxxxxxx.
– Mel…
– Jeszcze jej nie zabiję.
Czemu jej nie wierzę?
– Melody, na razie chcę mieć ją żywą, bo jest naszym kluczem do Aviana.
– Wiem. Jestem spokojna.
Daleko jej do spokoju. Potem weszła do kuchni i ku mojemu zaskoczeniu, zaczęła zmywać naczynia.
– Mel, co ty robisz?
– Zmywam.
Nigdy, przez cały czas, jaki spędziliśmy razem, nie widziałem, żeby umyła choć jedną pieprzoną rzecz.
– Mel…
– Muszę zająć czymś te cholerne ręce, Liam. A teraz czy mógłbyś, proszę, przestać na mnie patrzeć, jakbym srała jednorożcami i krasnoludkami? Cholera jasna!
To miał być spokój?
Każdy ich krok jest dokładnie zaplanowany.
Jednak nie spodziewają się, że mają wśród siebie kreta, który informuje Aviana o każdym ich kroku.
Jednak, gdy dowiedzą się prawdy...klękajcie narody.
Gdy zapytała, wyprostowałam się. Uwalniając cały gniew, który w sobie kumulowałam, wzięłam jeden z umytych talerzy
i uderzyłam ją w głowę. Roztrzaskał się. Kiedy wrzasnęła i zatoczyła się do przodu, złapałam pełną garść jej włosów, pociągnęłam w stronę zlewu i wsadziłam jej głowę w brudne naczynia.
– Mel! O mój Boże, Mel, co ty, u diabła, wyprawiasz?! – krzyknęła Evelyn.
– Wyjdź, mamo, i weź ze sobą Ethana – rozkazał jej Liam. Nie
wiedziałam, czy posłuchała, bo byłam zbyt zajęta przyszpilaniem rąk Xxxxx za jej plecami.
Podciągnęłam jej głowę do góry, a ona zaczęła sapać i łapczywie wciągać powietrze, gdy chwyciłam ją ciasno za włosy.
– Nie masz pojęcia, jak długo czekałam, żeby skopać ci tę pierdoloną, chudą dupę. Ty głupia, mała suko, naprawdę myślałaś, że zdołasz nas przechytrzyć? Przechytrzyć mnie? – Zanim zdążyła odpowiedzieć, znowu wpakowałam jej głowę pod wodę z mydlinami. Wrzeszczała i próbowała ze mną walczyć, ale czułam, jak powoli opuszczają ją siły. – Wszystko we mnie
aż krzyczy, że powinnam cię zabić, wziąć nóż i oskórować żywcem, Xxxxxx, i chcę tego! Chcę tego cholernie mocno. – Znowu
podciągnęłam ją do góry. – Zdradziłaś nas, ale szczerze mówiąc, nigdy nie ufałam ci na tyle, żeby chociaż dać ci potrzymać
swoje buty.
Przyznam wam się, że był w tej książce moment. Taki, że podczas jego czytania miałam łzy w oczach. Nie spodziewałam się, że Pani McAvoy odważy się zrobić coś takiego.
Jednak z drugiej strony, gdyby nie na sytuacja, to cała fabuła poszłaby w zupełnie innym kierunku.
Przyznam wam się bez bicia, że dla mnie ta książka nie ma wad. Jest idealna w każdym aspekcie. J. J. McAvoy dopracowała wszystko z zegarmistrzowską precyzją. Wszystko ma swoje zamknięcie. Jednak nie martwcie się. To nie jest ostatni tom z tej serii. American Savages zamyka tylko pewien rozdział w życiu tej szalonej rodziny. I otwiera dla nich nowe furtki.
W tej książce nie będziecie mieć ani chwili na nudę. Akcja pędzi jak bolid Formuły1. I z taką też prędkością czytałam tę książkę, kilka razy. Bo ona wciąga. Wciąga jak najlepszy narkotyk, który sprzedają Callahanowie.
Trzeba być zimnym skurwysynem, żeby patrzeć w oczy miłości
swojego życia i wpakować jej kulkę w czaszkę.
W sekrecie wam powiem, że tę książkę czytałam kilka razy. Nawet teraz, pisząc tę recenzję czytam. Bo jakby mogło być inaczej. Niby sięgnęłam czytnik tylko dla cytatów. A tak wsiąknęłam, że przeczytałam już prawie całą. I za każdym razem nie mogę się od niej oderwać.
W sumie to na temat tej książki mogłabym wam pisać i pisać, bo jak dobrze wiecie to jedna z moich ulubionych serii.
Napisać wam mogę tylko jedno: ZAMAWIAJCIE I CZYTAJCIE.
Kochani. Jeżeli poszukujecie książki, która wstrząśnie waszym światem to trafiliście idealnie. American Savages to powieść, która wciąga od pierwszych stron. Wciąga i uzależnia jak najlepszy narkotyk, który sprzedają Callahanowie.
Nawet się nie zastanawiajcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz