kwietnia 02, 2019
Jego banan. Penelope Bloom.
Powiem wam, że pierwsze co mnie przyciągnęło do tej książki to tytuł i okładka. Tak absurdalne, że aż śmieszne.
A opis.....hmmm taki sobie. Po jego przeczytaniu pomyślałam sobie, że to już było. Jednak postanowiłam dać tej książce szansę. I jestem z tego zadowolona.
Teraz przejdźmy do szczegółów.
Zacznę od tego, że tytułowy banan odgrywa w tej pozycji bardzo ważną rolę.
I to właśnie od niego zaczyna się cała ta historia.
Natasha, która jest dziennikarką, ma za zadanie podjęcie pracy u biznesmena Brucea Chambersona, tylko po to by znaleźć ,,to coś" na niego.
Tak wiem, pachnie Manwhore od Katy Evans.
Warto dodać, że główna bohaterka to ,,chodząca katastrofa". Jednak pomimo pecha, który jej nie opuszcza, zostaje stażystką Pana Banana 😉😉😉
A dostaje ją dlatego, że zjadła banana należącego do szefa, i właśnie też staż będzie karą dla Natashy, bo Bruce to jej totalne przeciwieństwo.
Jednak jak rozwinie się ta bananowa znajomość? O tym będziecie musieli się sami przekonać sięgając po tę pozycję.
Naprawdę. Książka ma momenty, podczas których brzuch mnie bolał od śmiechu.
Główni bohaterowie to totalne przeciwieństwa.
Natasha , która mogłaby mieć na drugie imię Pech. I dodam wam, że tej dziewczyny nie sposób nie lubić. Naprawdę. Podbiła moje serce od samego początku.
Bruce natomiast ma w swoim życiu wszystko dokładnie zaplanowane co do minuty. Zastanawiam się, czy pójście do toalety też miał zaplanowane w kalendarzu 😑😑
No to pomimo tego, że ta dwójka to dwa totalne przeciwieństwa, to jednak ciągnie ich do siebie.
Stwierdzenie, że przeciwieństwa się przyciągają, jest w tym przypadku jak najbardziej słuszne. Obydwoje są tak różni, jednocześnie wzajemnie idealnie się uzupełniają.
Ogromnym, ale to ogromnym plusem tej książki jest mała liczna scen łóżkowych. Są chyba tylko trzy, o ile mnie pamięć nie myli. I powiem wam, że było to coś cudownego. Uwielbiam erotyki i romanse, ale jak mam męskie przyrodzenie odmienione przez wszystkie przypadki już na pierwszych piętnastu stronach, to coś jest nie tak.
Autorka postawiła na romans. I chwała jej za to. Nawet dobrze jej to wyszło.
Moim zdaniem chemia pomiędzy bohaterami była wyczuwalna.
Kolejnym ogromnym plusem jest styl w jakim książka jest napisana.
Moim zdaniem pióro Pani Bloom jest lekkie i przyjemnie się je czyta. A jeszcze ten humor.
Wszystko to składa się na dobrą książkę.
Nie powiem, że w tej książce są jakieś znaczące zwroty w akcji, po których będziecie zbierać szczękę z podłogi, bo tak nie było, ale czas spędzony z tą lekturą, a szczególnie z główną bohaterką (wiem, powtarzam się, ale bardzo ją polubiłam) uważam za udany.
Podsumowując.
Jeżeli macie chwilkę wolnego czasu i ochotę na książkę, która zrelaksuje was po ciężkim dniu to z pewnością musicie sięgnąć po tę pozycję, ponieważ pomimo tego iż jest banalna, to jednocześnie jest sympatyczną historią, którą można przeczytać na poprawę humoru i nie tylko.
Za egzemplarz dziękuję
AUTOR:
Gypsy_Girl_Recenzuje
brzmi fajnie, może akurat się skuszę :)
OdpowiedzUsuńMoją opinię już znasz,a twoja podobna do mojej. Także znowu myślimy podobnie.
OdpowiedzUsuńTeż tak czasem mam, że przyciągnie mnie okładka. A w tych białych z jednym graficznym elementem jest coś niezwykłego :)
OdpowiedzUsuńIntrygujacą pozycja pobuda wyobraznię i wygląda fajnie.
OdpowiedzUsuńTeż bym sięgnęła po książkę widząc jej okładkę :) Jeszcze takiej nie widziałam - a tytuł też przyciąga :) Na wieczór jak znalazł :)
OdpowiedzUsuń