Dziś zapraszam was na moją opinię na temat książki Arystokrata od Penelope Ward: Author i Editio Red.
Felicity pierwszy raz zobaczyła Leo, gdy brał prysznic. I chociaż spojrzała w jego stronę przez przypadek, trudno jej było oderwać wzrok od nagiego przystojniaka. Gdy niebawem się spotkali, od razu między nimi zaiskrzyło. Okazało się, że Leo był nie tylko uroczy, ale też mądry, czuły i troskliwy. Burza rudych włosów Felicity wprawiała go w zachwyt, a jej piegi wydawały mu się najseksowniejsze na świecie. Tyle że Felicity nie była kobietą, którą mógłby przedstawić rodzinie.
Od Leo oczekiwano określonego zachowania. Był przez swoją rodzinę bacznie obserwowany i surowo oceniany. Nie mógł być sobą. Warunkiem akceptacji ze strony bliskich było spełnienie konkretnych wymagań. I chociaż wyjazd do Rhode Island miał być dla Leo czymś w rodzaju wakacji, kosztował go sporo nerwów, bo nie szczędzono mu uwag i przestróg. Oczywiste było, że nie mógł samodzielnie wybrać sobie dziewczyny. Jako syn księcia musiał mieć towarzyszkę z odpowiednich sfer.
Felicity wiedziała, że ich związek nie miał najmniejszych szans. Powtarzała to sobie od początku. Zresztą nie umiałaby żyć w warunkach ciągłej kontroli, poddana dziwacznym ograniczeniom. Rozstanie z ukochanym okazało się piekielnie trudne. Uczucie, które do niego żywiła, było zbyt silne. Jednak najtrudniejsza decyzja była dopiero przed Felicity. Pięć lat po powrocie Leo do Anglii niespodziewanie otrzymała list...
Był tym jedynym. A jednak odszedł. Czy zrobił to dla jej dobra?
Było słodko.
Było miło.
Było nierealnie.
Ale to Penelope Ward.
Także już samo nazwisko sprawia, że buzia mi się cieszy.
Arystokrata to współczesna wersja bajek Disney'a, które oglądałam jako dziecko.
Która z nas nie marzyła o swoim księciu?
No i Felicity go dostała.
Swojego wymarzonego księcia.
Lecz życie to nie bajka.
I nie mamy happy endu po pierwszym pocałunku.
A żeby żyć długo i szczęśliwe, to trzeba wylać morze łez.
I musi minąć kilka dobrych lat, i to też nie zawsze.
A jak było w tym przypadku?
Cóż...jeżeli jeszcze jakimś cudem nie czytaliście tej książki, to ja wam tego nie zdradzę.
Ooooo nie.
Sami musicie się przekonać czy Leo ma na tyle duże jaja by walczyć o ukochaną Wiewióreczkę.
Czy jest w stanie porzucić wygodne życie i iść do przodu ramię w ramię z ukochaną kobietą.
Tego wszystkiego dowiecie się czytając tę książkę.
Powiem wam, że momentami jak czytałam tę powieść to przed oczami miałam księcia Harrego i Meghan.
Może to przez fakt, że on jest anglikiem a ona amerykanką.
Rudy kolor włosów, lecz w tym przypadku Felicity, też daje do myślenia ;)
I fakt, że Leo....
A co ja wam będę mówić.
Sami przeczytajcie.
Jeżeli jeszcze nie znacie tej książki.
Zazwyczaj w moich opiniach znajdziecie charakteryzację postaci, ale jakoś w tym przypadku nie odczuwam takiej potrzeby.
Czemu?
Nie wiem.
Najzwyczajniej w świecie, dziś ten etap pominiemy.
Co do bohaterów tej powieści to napiszę jedno: Sigmund.
Z chęcią przeczytałabym co dalej u niego słychać.
Bo jednak należy mu się szczesliwe zakończenie.
Jeżeli poszukujecie słodkiej, bajkowej powieści to trafiliście idealnie.
Arystokrata to historia, która skradła moje serce.
I jestem więcej niż pewna, że kiedyś jeszcze do niej powrócę.
Polecam wam ją z ręką na sercu.
A znajdziecie ją min na Legimi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz