Meg Adams jak do tej pory mnie nie zawiodła.
Ciekawe czy jej najnowsza powieść też mi się spodoba.
Zaczynajmy.
Veronica Davis nie pamięta wiele z dzieciństwa, poza tym, że w wieku kilku lat została adoptowana. Jako nastolatka postanawia dowiedzieć się czegoś o swoim pochodzeniu, jednak za każdym razem, gdy znajduje się już blisko poznania prawdy, nagle trop się urywa. W dodatku dziewczynie coraz częściej wydaje się, że jest obserwowana.
Gdy parę lat później rzuca studia i rozpoczyna pracę w portalu informacyjnym, to dziwne wrażenie powraca. Kobieta znowu czuje obecność tajemniczego prześladowcy. Wtedy jej życie ponownie wywraca się do góry nogami. Najlepsza przyjaciółka Veroniki zostaje zamordowana, a ona sama odkrywa, że ktoś obsesyjnie śledzi każdy jej krok.
Wkrótce ten ktoś wyłoni się z cienia i Veronica stanie twarzą w twarz ze swoim stalkerem. Mężczyzną równie przerażającym co fascynującym, dla którego Veronica od dawna jest obsesją…
Jej stalker wrócił.
I tym razem najwyraźniej chciał ją zabić.
Veronica.
Ach Veronica.
Kibicowałam jej z całego serca.
Chociaż nie powiem. Były momenty, że zastanawiałam się czy aby przypadkiem się z pupą na rozumy nie zamieniła, gdyż jej zachowanie momentami wydawało mi się wręcz dziecinne.
Jednak sami wiecie...nigdy nie wiadomo jak my byśmy się zachowali w niektórych przypadkach.
Mogłabym wam napisać co się takiego stało, że mam takie zdanie na temat Very. Lecz wydaje mi się, iż mija się to celem, w jakim się tutaj spotkaliśmy.
Także jeżeli chcecie wiedzieć czemu Veronica momentami mnie denerwowała...cóż...czytajcie książkę.
Zastanawiałem się, jak dużo jest w stanie poświęcić, by zdobyć informacje, lecz szybko odpowiedziałem sobie na to pytanie.
Wszystko.
Sami widzicie.
Postać samego stalkera...
Obserwowałem ją, tropiłem...chroniłem. Przez tyle lat, zanim stała się kimś więcej niż tylko wypełnieniem przysięgi, mimowolnie poznałem ją lepiej, niż powinieniem. Wiedziałem, kiedy się boi i kiedy jest szczęśliwa. Jednak potem, gdy wróciłem do jej życia, potrzebowałem więcej.
Na samym początku nie lubiłam go. Drażnił mnie bez jakiegoś konkretnego powodu. Chciałam żeby zniknął. Jednak z każdą przeczytaną stroną Jax, bo tak właśnie nazywa się stalker, stawał się on mi coraz bliższy. I doszło do tego, że go naprawdę polubiłam. Zrozumiałam jego zachowanie. I co go do tego doprowadziło.
Nie będę się więcej rozpisywać na temat bohaterów, bo najzwyczajniej w świecie nie chce.
Sami musicie ich poznać.
Poczuć.
Zrozumieć.
I pokochać.
Cóż...
Kocham Meg w każdym wydaniu, lecz tą książką sprawiła, że uwielbiam ją jeszcze bardziej.
To mroczne oblicze, które mamy okazję poznać sprawiło, że podczas czytania miałam ciarki na całym ciele.
A gdy już wiedzialm co i jak. Gdy witałam się z gąską, było BuuM. I już nic nie wiedziałam.
Meg potrafi tak poprowadzić akcje, że wiem iż nic nie wiem.
Nie potrafiłam tutaj nic przewidzieć.
I wydaje mi się, że to dobrze.
Prawda?
Bo jaką mamy radochę z czytania, jak od początku wiemy co się stanie.
Żadnej.
Co do stylu w jakim napisana jest książka, to powiem wam, że miodzio. Dla mnie bez zastrzeżeń. Przyjemne pióro autorki sprawiło, że przez Stalkera przeleciałam z prędkością światła. Nie musiałam się zastanawiać ,,co autor miał na myśli" czy też wracać do przeczytanych fragmentów, by zrozumieć ich sens. Wszystko opisane z pazurem, ale i z nutką romantyzmu. Bo prócz mroku, mamy też tutaj uczucia, które znacząco wpływają na fabułę.
Czytam dużo, bardzo dużo, wręcz w ilościach hurtowych, ale bez wahania powiem wam, że Stalker to jedna z lepszych książek jakie miałam okazję czytać w tym roku.
Mrok, którym owiana jest ta pozycja sprawia, że zaczniecie się rozglądać na ulicy czy aby za wami nie chodzi tajemniczy stalker.
Czy polecam??
No ba. Po takiej recenzji trudno, żebym napisała, że nie.
Nawet się nie zastanawiajcie tylko zamawiajcie i czytajcie.
Lub napiszcie w liście do Mikołaja, że chcecie najnowszą książkę Meg Adams. Gwarantuję wam, że to będzie strzał w dziesiątkę
Musiałam to zakończyć.
Raz na zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz