Dobrej młodzieżówki ze świecą szukać.
Zaraz zobaczymy czy W pogoni za Veronicą spełniła moje wymagania.
Caleb Lockhart miał wszystko: ogromną fortunę, szacunek otoczenia i świetlaną przyszłość, a do tego był świetnie zbudowany i obłędnie przystojny. Nie narzekał na brak powodzenia u kobiet. Tymczasem jedno przypadkowe spotkanie zmieniło wszystko. Pewnego piątku w klubie, gdzie spędzał czas z przyjaciółmi, zobaczył tajemniczą kobietę w pięknej czerwonej sukience.
Urocza kobieta w czerwieni nazywała się Veronica Strafford i właśnie straciła wszystko. Tego dnia została wyrzucona z domu. Do klubu przyszła, aby choć na chwilę zapomnieć o swoim położeniu. Nie do końca wiedziała, dlaczego wybawiła Caleba z niezręcznej sytuacji. Ale już tego samego wieczoru zielonooki milioner uratował ją z dużo groźniejszej opresji. A potem zaoferował bezinteresowną pomoc.
Po raz pierwszy w życiu Caleb poczuł, że kogoś pragnie. Intensywnie, głęboko, na całe życie. Veronica nie odwzajemniała jego uczuć. A nawet jeśli w jej oczach czasami zabłysła jakaś iskra... to gasła zbyt szybko. Kobieta w Czerwieni — jak ją nazywał — nie chciała mieć z nim nic wspólnego, a on nie wiedział, co zrobić, aby zmieniła zdanie. Chciał ją chronić. Chciał dawać jej radość i wywoływać uśmiech na jej twarzy. Ale ona wciąż mu się wymykała. Wciąż musiał za nią biec...
Ona była jak płomień. On dla niej był gotów na wszystko!
Jako pierwsze muszę wam napisać, że to nie jest typowo młodzieżowa historia, gdyż bohaterowie to nie są nastolatki.
A osoby, które pierwsze miłości mają już za sobą.
No to chyba na tyle.
Jedziemy.
Cóż....typowo przewidywalna historia na jeden wieczór.
Czy ta historia mnie wciągnęła?
Cóż...niby przewidywalna.
Sztampowa.
Oklepany schemat z BadBoyem, który pod wpływem kobiety zmienia się o 180 stopni.
A jednak czytałam.
I pomimo tego, że już od pierwszych stron było wiadome jak potoczą się ich losy, to jednak szłam do przodu.
I powiem wam, że może nie była to najlepsza New Adult/Young Adult, jakie czytałam to, o dziwo, mam ochotę na drugi tom.
Co do bohaterów....
Hm....Veronica.
Ani mnie ziębi. Ani mrozi.
W sumie to chyba jak każdy bohater tej książki.
Bo Caleb również nie jest jakimś cudownym bohaterem.
Chociaż jakoś gdybym miała wybierać z tej dwójki to bym wybrała Caleba.
Muszę jeszcze zwrócić uwagę na jedno.
Kobieta w czerwieni.
Bosze....ilość tego zwrotu w książce powala.
Jak babcię kocham.
Rozumiem wszystko, lecz ile można.
Raz, dwa, ale nie tyle razy, ile użyła go autorka.
Po pewnym czasie przestałam już liczyć.
Bo zaczynało mi to bokiem wychodzić.
No, ale cóż....
Nic nie poradzimy.
Pomimo tego wszystkiego, całą powieść czytało mi się nawet dobrze.
Autorka ma lekkie pióro, które sprawia, że czytelnik przyjmuje rozdziały jak Reksio szynkę.
I pomimo tego, że akcja płynie sobie spokojnie, to sięgnę po następny tom, ponieważ zakończenie zostawia czytelnika w zawieszeniu.
Czy polecam?
Cóż...
Nie jest to must read tego roku.
Lecz jeżeli macie troszkę nadprogramowego, wolnego czasu, to skusicie się.
Może się wam spodoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz