Ona – drobna, długowłosa blondynka, która jest zakręcona na punkcie metalu. W przeciwieństwie do atakujących jej umysł gitarowych, agresywnych dźwięków jest delikatna, spokojna i marzy o wielkiej miłości, którą zresztą – jak sądzi – już znalazła. Główną bohaterkę poznajemy w momencie, gdy jest zakochana w swoim chłopaku, z którym spotyka się już od trzech lat. Zakochana. Oddana. Romantyczna. Będąca całkowicie pod wpływem jego uroku – bo właśnie tak traktuje miłość – wchodzi w nią całą sobą albo wcale.
Dzieli ich niemal wszystko; podejście do życia, wygląd, charakter – on jest wulkanem, kimś, kto łatwo ulega negatywnym emocjom – ona jest spokojnym morzem.
Nawet się nie znają, bo nie mają takiego prawa – mieszkają na dwóch krańcach Polski i mają swoje życie, które bardzo im odpowiada.
Tylko jedna rzecz ich łączy – wiek. Oboje urodzili się w 1974 roku.
Wydawać by się mogło, że nigdy się nie spotkają, ale przez zupełny przypadek stają ze sobą twarzą w twarz.
Co się wydarzy, gdy tak dwie skrajne osobowości staną na swojej drodze?
Akcja powieści rozpoczyna się w roku 1994, czyli jeszcze w ubiegłym wieku (dla wielu w rzeczywistości kompletnie niezrozumiałej i zapewne nie potrafią się w niej odnaleźć), zaś jej zakończenie datuje się już na nowe stulecie.
Głównym bohaterom – przez cały okres trwania powieści – towarzyszy muzyka, która jest równorzędnym partnerem w otaczającym ich świecie.
Muzyka, wbrew pozorom, nie tylko atakująca gitarowymi dźwiękami – znajdziemy tam również ówczesne przeboje, które z całą pewnością odzwierciedlają myśli, uczucia, z którymi przyjdzie się zmierzyć tym bohaterom.
Dla mnie to był jakby wehikuł czasu, który pozwolił mi się cofnąć w szalone lata 90te. Zaraz się przekonacie czy Karolinie udało się oddać szaleństwo lat 90-tych.
Jak wiecie z moich opinii, w większości przypadków lubię głównego bohatera. Tutaj znowu nie było chemii pomiędzy mną a Tomkiem vel Pączusiem. Uroku osobistego miał w sobie tyle co zdechła żaba. No jak babcię kocham. Nie wiem czemu dziewczyny tak na niego leciały. No nie rozumiem tego No, ale cóż....nie można mieć wszystkiego. Rzekomo był atrakcyjny, ale jakoś nie mogę go sobie wyobrazić jako przystojnego faceta, który swoim wyglądem czaruje kobiety.
Jeszcze do pewnego momentu Paczuś był dla mnie neutralny, jednak akcja z Ukrainką sprawiła, że w pewnym momencie miałam ochotę go trzasnąć. Krzesełkiem w łeb. Tak by nie wstał. A co tam takiego się stało? Tego wam nie powiem. Musicie sięgnąć po historię Pączusia.
Na drugim biegunie jest miłość Pączusia, czyli Karolina.
Może trochę niej infantylna dziewczyna, ale jak dla mnie to była naprawdę spoko babka.
Chociaż jej naiwność...jezusicku, kto o zdrowych zmysłach zaufa ćpunowi?? No ja bym nie zaufała, ale musimy pamiętać, że lata 90-te wyglądały troszeczkę inaczej, chociaż w sumie jak tak sobie myślę, to i wtedy i teraz nie powinno się ufać osobą uzależnionym od narkotyków.
W ogólnym rozrachunku Karolina przy Pączusiu była jak delikatny kwiatek. Łagodziła jego ,,ostrość" i dodawała mu delikatności. Coś w stylu Aleksa i Amelii ze Skazanych na ból od Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, która jakby nie patrzeć, poleca tę książkę.
Jednak za bardzo odbiegamy od tematu.
Lecz nie myślcie sobie, że Karolina jest taka idealna. Ooooo nie.
Zrobiła ona coś, czego na miejscu Tomka nigdy bym jej nie wybaczyła. Nawet nie wiem w sumie jak na jego miejscu bym się zachowała.
Właśnie tutaj, w tym momencie wychodzi na wierzch naiwność Karoliny. Jak na dłoni pokazane jest, że nie zna ona życia. Nie zna ludzi. Tak jakby była zamknięta pod kloszem.
Co do książki, to jest ona fajnie napisana, przynajmniej dla mnie. Czuje się w niej lekkość stylu autorki, który sprawia, że przez te prawie 600 stron się płynie.
Na uwagę zasługuje również muzyka z tej książki. Klasyka tamtych lat, klasyka rocka, punka czy metalu. Aż odpaliłam sobie You Tuba, żeby magicznie cofnąć się w czasie.
Wiem, że to wszystko jest dosyć chaotycznie napisane, ale cóż....Nic na to nie poradzę. Tak właśnie postrzegam tę książkę. Chaotycznie.
Ale żeby nie było. Nie jest to zła książka. Tylko wydawa w złym wydawnictwie. Bo potencjał jest przeogromny. Tylko szkoda troszkę, że nikt nie nakierował autorki na dobrą drogę, ponieważ ta historia sama w sobie jest bardzo dobra.
Gdyby przeszła ona przez porządną redakcję, byłaby to historia, którą z lekką ręką oceniłabym na 8, w skali do 10.
Lecz, przynajmniej dla mnie, dosyć słabo oddaje realia tamtych lat.
Jednak moi drodzy nie skreślam autorki, gdyż ten tom nie jest zakończeniem losów naszych bohaterów.
Drugi tom również opowiada losy Tomka i Karoliny, a po przeczytaniu pierwszego tomu, jestem więcej niż pewna, że sięgnięcie po drugi, gdyż zakończenie jest, z lekka mówiąc, zaskakujące.
Jak ja mogłem zakochać się w kimś takim, jak ty?
Czy polecam??
W sumie tak. Może nie jest to książka najwyższych lotów, ale miło spędziłam z nią czas. A to chyba o to w tym wszystkim chodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz