Muszę wam się przyznać, że do pierwszego tomu podchodziłam mega sceptycznie.
Polska Cora Reilly???
Helllloooołłł. Bujaj las, a nie nas, jak powiadał mój dziadek. Już kilka takich autorek było. Jednak jak przeczytałam Żelazne zasady to powiedziałam: WoooW, to naprawdę dobrę.
Teraz się przekonacie czy autorka utrzymała poziom z pierwszego tomu, bo wiecie....spocząć na laurach to umie każdy. A napisać następną dobrą książkę, to już nie lada wyczyn.
Także jedziemy z tym koksem.
Żelazna zbrodnia", to drugi tom serii ŻELAZNE SERCA spod pióra Agaty Polte . W tej części poznajemy historię Mattheo i Brynn, która na własnej skórze dowie się, co naprawdę znaczy znaleźć się w złym miejscu i złym czasie. Kiedy dociera pod podany przez ojca adres, żeby w jakiś sposób spłacić zaciągnięte przez niego długi, bardzo szybko orientuje się, że ten po raz kolejny zaryzykował jej życiem. Wpadła w pułapkę.
Kobieta jednak dostaje szansę na wyjście z opresji. Ma dostarczyć przesyłkę pewnej osobie. Niestety wszystko idzie źle. Nagle Brynn staje się świadkiem morderstwa i musi jak najszybciej ulotnić się z miejsca zbrodni, zanim ktoś ją zobaczy.
Ale nie zdaje sobie sprawy, że ktoś już ją widział. A konkretnie Mattheo Wilson – dziedzic rodziny, która pociąga w Bostonie za sznurki. Mężczyzna od razu wie, że powinien złożyć Brynn wizytę.
I wkrótce to zrobi.
Już wam teraz mogę napisać, że Żelazna zbrodnia wywaliła mnie z papci. To było naprawdę dobre.
Ktoś może zapytać: Co w romansie mafijnym może być nowego, świeżego??
W tym??
W sumie wszystko. Niby już gdzieś to było. Niby nic nowego, odkrywczego, a jednak podczas czytania tej książki miałam takie: ooooo tego się nie spodziewałam. Agata mnie zaskoczyła. Pozytywnie.
Brynn polubiłam. Nawet bardzo. Nie wiem co miała ona w sobie, ale mogę przyznać, że fajna z niej babka. Troszkę pechowa, ale cóż....to nie zawsze była jej wina.
Mattheo Wilson...hmmm
Mattheo smakował winem, ale pachniał jak błąd, który zamierzałam z przyjemnością popełnić. Dałam się obezwładnić uczuciom, które płonęły we mnie teraz tak intensywnie, że spalały wszystkie racjonalne myśli.
Mam w stosunku do niego mieszane uczucia. Nie potrafię ich jasno określić, ale chciałam go uderzyć i przytulić jednocześnie.
Chyba będziecie musieli się sami przekonać czy i wy będziecie darzyć głównych bohaterów takimi uczuciami.
Akcja, która nie nudziła. Fabuła, w której wszystko trzymało się kupy. Bohaterowie, którzy na długo zapadają w pamięć. Romams, który przyprawia o szybsze bicie serca. I mafia, która nie jest mafią tylko z nazwy. To tylko kilka, z dużej ilości plusów, jakie można wymienić po przeczytaniu tej książki. Dodać jeszcze trzeba język jakim posługuje się autorka. Nie wiem jak wam to opisać, ale ja przepadłam. Przepadłam w stylu autorki, który jest delikatny i orzeźwiający jak ciepły letni deszcz. I jednocześnie ostry jak brzytwa. Jak na dłoni widać, że Agata ma fantastyczny warsztat literacki i jeszcze lepsze pomysły na książki.
Jednak nie myślcie sobie, że ta książka jest w 100% idealna. Ooooo nie. Ma swoje momenty, że chciałam rzucić czytnikiem i już jej nie czytać. Powstrzymałam się jednak i bardzo dobrze, ponieważ Żelazna zbrodnia jest książką wartą przeczytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz