Amo Jones pokochałam dzięki Po drugiej stronie okładki.
Właśnie przez Emilię przepadłam w świecie, który kreuje Pani Jones.
Teraz się przekonacie się czy Manik sprostał moim wymaganiom.
Amo Jones. To nazwisko to ostrzeżenie czy obietnica? Manik jest jednym i drugim.
Mistrzyni dark romance ponownie zaprasza do mrocznego, perwersyjnego świata swoich powieści.
Strzeżcie się, tam nic nie jest takie, jakim się wydaje.
Mistrzyni dark romance ponownie zaprasza do mrocznego, perwersyjnego świata swoich powieści.
Strzeżcie się, tam nic nie jest takie, jakim się wydaje.
Niebezpieczny, nieobliczalny, zepsuty. Jest jej mroczną pokusą i siłą, która ją zniszczy.
Pewna fatalna noc zapoczątkowała ciąg zdarzeń, od których nie było już odwrotu. Beat nie zamierzała dać się porwać tym niebiańskim oczom ani iście diabelskiemu uśmiechowi. O tak, doskonale wiedziała, kim był. Wszyscy wiedzieli. Ale to niczego nie zmieniało. Nie można uratować kogoś, kto nie chce być uratowany. Nie sposób wyciągnąć go z wód oceanu, jeśli sam przypiął się do kotwicy. Jej kotwicą okazała się maniakalna miłość, a sznur, którym się do niej przywiązała, spleciony był z tekstów piosenek Aerona Romanova-Reeda, znanego również jako Manik.
Pewna fatalna noc zapoczątkowała ciąg zdarzeń, od których nie było już odwrotu. Beat nie zamierzała dać się porwać tym niebiańskim oczom ani iście diabelskiemu uśmiechowi. O tak, doskonale wiedziała, kim był. Wszyscy wiedzieli. Ale to niczego nie zmieniało. Nie można uratować kogoś, kto nie chce być uratowany. Nie sposób wyciągnąć go z wód oceanu, jeśli sam przypiął się do kotwicy. Jej kotwicą okazała się maniakalna miłość, a sznur, którym się do niej przywiązała, spleciony był z tekstów piosenek Aerona Romanova-Reeda, znanego również jako Manik.
Łoooo panie. Łooooo Panie. O łoooooo Panie.
Nawet nie wiem co napisać.
Wiecie jaka jest Amo Jones. I w Maniku również mnie nie zawiodła.
Ta książka była popieprzona do ostatniej strony i jednocześnie totalnie przewidywalna.
Już na samym początku było wiadome jak to się skończy. Chociaż nie powiem. Były momenty, które mnie zaskoczyły jak i totalnie rozśmieszyły.
Gdy tylko pojawił się dziadek Antonio, to nie wiedziałam co mam powiedzieć.
A moment, gdy Mała ,,rozmawiała" z Darya w kuchni rozbawił mnie i to bardzo :)
Kat miała rację, Manim wyzwolił w Beat odrobinę szalonej bestii.
Zazwyczaj w moich opiniach przychodzi właśnie czas na opis bohaterów.
Jedna dziś go nie będzie.
Czemu??
Bo Manika nie da się opisać. To huragan, czarna dziura. Ten mężczyzna sprawia, że mam pustkę w głowie. Jest on jak czekolada z chili. Słodki z nutką pikantności.
Kocha się go i jednocześnie nienawidzi.
To nie jest taki bohater obok którego czyteknik przejdzie obojętnie.
Beat. Niby jest. A jednak czegoś jej brakuje.
I chyba cechuje to wszystkie bohaterki Amo. No, ale co się dziwić. Przy takich ,,partnerach" one są tylko marnym tłem. I tym razem było tak samo. Czegoś jej brakowało. Jakiegoś pazura.
No, ale cóż. Nie można mieć wszystkiego.
Cała historia jest szybka jak bolid Formuły1.
Nie mamy tutaj czasu na nudę. Akcja pędzi na złamanie karku. I bardzo dobrze. Bo to sprawia, że nie sposób się oderwać od książki. Gdy już człowiek wita się z gąska i myśli, że spokojnie idzie do celu, mamy BooM. I wiem, że nic nie wiem.
No, ale to jest Amo Jones. I takie coś nie powinno nikogo dziwić.
Pisząc o tej książce nie sposób pominąć to jak została wydana.
Za każdym razem jestem zachwycona jak wygląda książka. I tak jest i tym razem.
Boska okładka. Oczywiście w stylu Jones. I środek też niczego sobie. Koniecznie musicie się sami o tym przekonać.
Kim jestem.
Nie jestem ani Beatrice Kennedy, ani Amaya Corvo. Liczy się miłość, nie nienawiść.
Jestem ocalałą, a nie ofiarą.
Jestem fighterką, nie tchórzem.
Jestem jego Małą, teraz i na zawsze.
Czy polecam??
Oczywiście, że tak. To Amo, więc chyba nic więcej nie muszę wam pisać
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz