Przyznam się wam bez bicia, że zainteresowałam się tą książką tylko dlatego, że w opisie była wzmianka o Łodzi. Naprawdę sporadycznie na naszym rynku trafiam na takie książki, gdzie moje rodzinne miasto odgrywa jakąś rolę.
Zaraz przekonacie się, czy wzmianka o moim rodzinnym mieście była jedynym pozytywnym akcentem w tej książce.
Pochodzący z Łodzi, Eryk Prus, jest dziennikarzem śledczym, któremu słowo wierność nie jest zbyt dobrze znane, gdyż dosyć często zdradza swoją narzeczoną. Gdy naczelny wysyła go do Krakowa aby zbadał sprawę aktorki Adeli Braun, ten cieszy się, gdyż będzie mógł ,,odpocząć'' od narzeczonej.
Jednak wyjazd do Krakowa to nie wakacje, gdyż sytuacja się komplikuje, gdy Eryk odkrywa, że Adela kłamie. Chcąc rozwiązać zagadkę Prus trafia na trop nie związany z Panią Braun.
Z biegiem odkrywania kolejnych kart Eryk spostrzega, że na celowniku nie jest Adela, tylko on!
Powiem wam, że jak zaczęłam czytać tę książkę, to pierwszych 40 stron szło mi jak krew z nosa. Już sobie myślę": kolejny niewypał, a jednak nie. Jednak z każdą przeczytaną kartką historia napisana przez Macieja wciągała mnie w swoje odmęty. I sprawiała, że nie mogłam się do niej oderwać. Chociaż główny bohater sprawiał, że miałam ochotę wywalić czytnik przez okno. Łooooo Panie, gdyby okazało się, że Eryk Prus ma jakieś swoje odzwierciedlenie w realnym świecie, to jak babcię kocham, znalazłabym tego faceta i najzwyczajniej w świecie nakopała do dupy. Ten facet to KANALIA. Inaczej go nazwać nie można. I powiem wam, że za kreację głównego bohatera należą się autorowi ogromne brawa. Sympatycznych głównych bohaterów mamy na pęczki. Jednak wykreować tak dobrego głównego bohatera i jednocześnie zrobić z niego totalną szumowinę, to już jest nie lada sztuka. A dodam wam, że autor zrobił to z klasą. Naprawdę miałam już dość mdłych i bezbarwnych bohaterów. Eryk to jeden z takich bohaterów, który na długo zostanie w mej pamięci. Właśnie przez to, że nie był taki krystaliczny. Miał wady. W sumie mogę pokusić się o stwierdzenie, że składa on się z samych wad. Jednak właśnie przez kreację głównego bohatera nie sposób oderwać się od książki. Ja przez Eryka czytałam tę powieść z prędkością światła, tylko po to by dowiedzieć się, co on takiego zrobił, że demony przeszłości upomniały się o niego.
Sama książka, pomijając ten nieszczęsny początek, to coś z czego autor może być dumny.
-Możesz chodzić z wysoko uniesioną głową.
-Dlaczego ty cały czas myślisz tylko sobie? - Matylda przypatrywała mu się intensywnie. Jej wzrok zdawał się coś mówić, lecz Eryk nie rozumiał, o co chodzi. Nie widział, czemu nagle wbiła w niego tak natarczywe spojrzenie.
-A dlaczego nie?
-Bo pozwalasz tym samym, aby inni przez ciebie cierpieli. Jesteś skończonym dupkiem.
Granica pomiędzy prawdą a kłamstwem, czasem bywa naprawdę cienka, co doskonale widzimy na podstawie tej powieści. Pokazuje nam ona, że nigdy, ale to nigdy nie można być pewnym, czy kłamstwo z przeszłości nie odbije się na nas rykoszetem. A arogancja i pycha często mają odwrotny skutek niż sądzimy. Pewni siebie nie zauważamy pułapek, które ,,robi" przed nami życie, póki nie jest już za późno. I na koniec zostaje nam już sama modlitwa, jak mawiał mój dziadek.
Zawsze, gdy mamy nadzieję na zapomnienie win i wybaczenie grzechów, należy pamiętać, że wszelka nadzieja musi umrzeć. Nie ma zapomnienia, nie ma wybaczenia. Jest tylko cierpienie.
Gdy już przebrnęłam przez ten fatalny jak dla mnie początek, książka wciągnęła mnie pomiędzy swoje kartki. Pajęczyna kłamstw, jaką utkał nam autor sprawia, że czytelnik miota się w nich jak mucha w nią zaplątana.
Thriller psychologiczny to nie jest gatunek, który czytam na co dzień, gdyż jakoś nigdy nie miałam ,,parcia'' na takie książki, to jednak nie są mi one obce. Pan Kaźmierczak swoją powieścią sprawił, że z pewnością będę sięgać częściej po ten gatunek. Również z przyjemnością sięgnę po inne książki autora, gdyż jak się okazało, nie jest to jego debiut.
Lekkość pióra przy tak trudnej książce sprawiła, że czytałam ją na jedno posiedzenie. Dynamiczna akcja i szczegółowo przedstawiony świat gazet i wszystkiego z tym związanego sprawia, że czytelnik, przynajmniej ja, z ciekawością odkrywałam co takiego stanie się dalej.
Bóg daje człowiekowi życie, aby ten czerpał z niego jak najwięcej. Jeżeli w dniu śmierci nie pokaże, jak z niego korzystał, zostaje skazany na wieczne spadanie.
Tak sobie siedzę i myślę i doszłam do wniosku, że z tej książki byłby naprawdę dobry film. Jeden z takich, gdzie podczas oglądania patrzysz nawet na napisy, gdyż masz jeszcze cichą nadzieję, że może jeszcze coś będzie, coś się zobaczy. I właśnie tak miałam podczas czytania tej książki. Jak babcię kocham, jak przeczytałam ostatnią kartkę to jeszcze zajrzałam dalej z malutką nadzieją, że jednak coś dalej zajdę.
Czy polecam??
No ba.
Uważam, że ,,Dziennikarz" to jedna z takich książek, którą każdy powinien przeczytać. Czytają ją jak na dłoni pokazane mamy do czego zdolny jest człowiek aby osiągnąć swój cel.
Czy warto ryzykować życie najbliższych dla chwały i uznania?
Przekonacie się sami sięgając po tę książkę.
P.s zakończenie sprawiło, że zastanawiam się czy może autor napisze kontynuację. Otwarta furtka daje mu pole do popisu.
Książka ta ukazała się nakładem
Któremu dziękuję za egzemplarz.
Bardzo mnie zaciekawiłaś tą recenzją i chyba sięgnę po tę pozycję. Osobiście nie przepadam za powieściami, których akcja dzieje się w Polsce, bo książki z reguły mają odciągnąć mnie od codzienności, więc najlepiej jakby działy się w ogóle innym świecie. Czasami robię jednak wyjątek i tym razem jestem na niego gotowa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Biblioteka Feniksa
Eryk to moje ulubione imię (ciekawe dlaczego) :D
OdpowiedzUsuńNie jest to pozycja, po która sięgnę, niemniej jednak Twoja opinia mi sie podoba.
Nie za bardzo lubię historie osadzone w Polsce, ale w sumie tutaj tematyka dość ciekawa. W wolnej chwili może ją dorwę :D
OdpowiedzUsuńZapowiada się interesująco, a obecność Łodzi na stronach książki, tylko podkręca moją ciekawość. :)
OdpowiedzUsuń