stycznia 06, 2020

Miłość on-line. Penelope Ward.





Ten kto mnie zna wie, że bardzo lubię twórczość pani  Ward. Każda  z jej książek podobała się i sprawiała, że czas z nią spędzony nie był  zmarnowany.
Czy tak samo było i tym razem??
Zaraz się o tym przekonamy.



Tym razem pani Ward postawiła na romans w sieci.
W dobie internetu i wirtualnych znajomości trafiła z motywem  idealnie.


Główny bohater tej książki,  Ryder,  ma wszystko  o czym można  tylko  marzyć.  Wszystko prócz  miłości.
Pewnego wieczoru gdy Ryder przegląda stronę z sekskamerkami, w oko wpada mu  ,,Montana",  dziewczyna ze skrzypcami, która
Z początku Ryder był tylko obserwatorem, jednak z czasem było  mu mało.
Zagadał do niej. Jednak to też mało. Można powiedzieć, że uzależnił  się od niej.
Mimo iż Ryder jej nie znał, to pociągała go.

Montana,  czyli Eden występami przed kamerką próbuje podreperować swój budżet. Z początku do Ryder pochodziła tak jak do każdego obserwatora. Jednak z czasem nie mogła się doczekać tych ich wirtualnych spotkań.

Granica jaką Eden postawiła była prosta i wyraźna: zero spotkań  w realu.  Ich znajomość miała pozostać czysto internetowa.
Jednak Ryder postanowił zaryzykować i odnaleźć Eden.

Co z tego wynikło??
Musicie przekonać się sami czytając tę książkę.

Powiem wam, że tak jak  wyżej napisałam, pani Ward idealnie trafiła  z motywem  książki.
Jesteśmy pokoleniem,  które bez intetnetu zginie. Robimy tam zakupy,  rezerwujemu  wakacje,  to czemu byśmy nie mieli szukać miłości.


Łoooomatko i córko i reszta rodziny.
Jak ta książka mi się podobała.
Podobało mi się w niej wszystko. Od kreacji bohaterów,  przez motyw w książce,  i do tego  jak została napisana.
I jeszcze gdyby na okładce był Dusan Susnjar to byłabym zadowlona w 200%. A to, to jestem tylko w 100%.
No, ale bądźmy poważni.

Naprawdę jestem tą lekturą zachwycona.
Ryder był, może nie idealny,  ale dużo mu nie brakowało.
Pomimo tego, że mógł mieć wszystko to i tak pragnął  kochać i być kochanym.  Pragnął  miłości,  romantyzmu i całej tej otoczki,  która temu towarzyszy.

Eden też bardzo polubiłam,  co naprawdę jest wyczynem  autorki,  gdyż zazwyczaj kobiece  bohaterki bardzo mnie drażnią,  i z na palcach jednej ręki można policzyć  takie postacie,  które mnie nie denerwowały.  Eden też miała swoje za uszami,  ale to były  drobiazgi,  na które można było przymknąć oko.
Jednak niekwestionowaną gwiazdą tej historii jest Ollie.  Zdobył moje serce od samego początku.
Jednak kto to jest Ollie to wam nie powiem. O nie. Sami musicie przeczytać tę książkę by to poznać.

Czytając moje wcześniejsze wypociny musicie się domyślać,  że czas  spędzony z tą lekturą uważam  za bardzo udany.
Lekka, a  zarazem poruszająca dosyć ciężki temat książka, jest idealną lekturą na długi  zimowy  wieczór.
Jestem pewna,  że niebanalna fabuła z jaką spotykamy się w tej książce sprawi, że czytelnik który nie zna twórczości pani Ward z przyjemnością po nią sięgnie.
A czytelnik,  który już czytał jej książki,  z niecierpliwością będzie wyczekiwał następnych perełek wydawanych przez Editio.

Czy polecam??
Oczywiście, że tak.
To jedna z takich książek,  które musicie przeczytać.



                     Za egzemplarz dziękuję

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Gypsy_Girl_Recenzuje , Blogger