lipca 09, 2019

Zakochani rozbitkowie. Julie Johnson.

Julie Johnson pokochałam za ,,Wbrew grawitacji". Czy tam samo pokocham ,,Zakochani rozbitkowie"?? O tym nadzieję musieli przekonać się czytając moją recenzję.




Siedemnastoletnia Violet skończyła szkołę średnią.
Przed pójściem na studia chce przeżyć przygodę i przyjmuję posadę opiekunki do dziecka u zamożnej i dużo podróżującej rodziny.
W planach ma opieknownie się dzieckiem.
A w międzyczasie korzystanie z uroków tropikalnych wysp na których się znajdzie.
Pomimo sprzeciwu i prośbą  matki  by nie jechać, Violet pakuje się i wyrusza w wielki świat.
Już na pierwszym przystanku, jakim jest Los Angeles, poznaje faceta,  który okazuje się totalnym d%@^/%m.
Violet nie wie jednak o tym, że za parę godzin  ten arogancki facet uratuje jej życie.
Gdy samolot się rozbija to właśnie  Beck,  który jest tym d/^@^^m z lotniska ratuje Violet życie.
Lądują oni w trójkę na bezludnej wyspie. Bo razem z nimi ratuje się Ian,  tzn. oni go ratują,  gdyż Ian do pewnego momentu,  nie zdradzę wam jakiego, jest nieprzytomny.
Co się dalej stało tego wam nie zdradzę.
Chociaż sam tytuł już nieco zdradza nam z fabuły książki. Jednak po drodze dzieje się kilka fajnych rzeczy,  o których warto, moim zdaniem,  przeczytać samemu.

Zacznę od ogromnego plusa w tej książce, jakim są opisy.
Każdy kto mnie zna wie, że uwiebiam opisy otaczajacego nas świata.
Lubię podczas czytania książki zamknąć na chwilkę oczy i w wyobraźni zobaczyć ten świat. A duża ilość opisów idealnie to uzupełnia.
Chociaż w tych opisach był jeden minus.
Która siedemnastoletnia dziewczyna zna nazwy tak wielu egzotycznych roślin. Nie było w książce momentu,  żeby Violet mówiła, że interesuje się egzotyczną florą. Dla mnie było to dziwne. Nie wiem. Może dzisiejsze nastolatki wiedzą wszystko o wszystkim??
A teraz ogromny minus.
Dla mnie tym minusem była różnica wieku.
Autorka troszkę się rozbujała.
Pomiędzy bohaterami jest aż 13 lat różnicy.
Ja naprawdę wszystko zrozumiem,  ale Beck spokojnie mógł mieć góra 25 lat. A i tak spokojnie by osiągnął to co osiągnął.
Nie wiem jak bym zareagowała gdyby moja siedemnastoletnia córka przeprowadziła faceta o trzynaście lat od niej starszego do domu.
W sumie mam siostrę co ma lat osiemnaście i ja już widzę oczami wyobraźni relacje naszej mamy. Ktoś by w tym momencie źle skończył.
Rozumiem jak jest się starszym. Wtedy różnica wieku nie jest duża. Jednak tutaj...Dla mnie jest za duża.

W tej książce bardzo podobało mi się to, że akcja działa się naprawdę powoli. W sumie w tej książce nie było znaczącego zwrotu w akcji. Nie musiałam zbierać szczęki z podłogi z wyrazem  WTF na twarzy.
Moim zdaniem autorka troszkę zmarnowała potencjał tej książki, gdyż z tajemnicy Becka można było zrobić naprawę wielkie WoooW.
Jedna mam cichą nadzieję, że w następnym tomie Johnson  troszkę dołoży dramatu do życia naszych bohaterów.

Co do bohaterów, to w sumie brakowało mi perspektywy Becka. Szkoda, że autorka nie napisała kilka rozdziałów z jego perspektywy. Byłoby super zajrzeć do jego głowy, i zobaczyć jak on się z tym wszystkim czuję.

Moje serce zdobył Ian, steward,  którego nasi bohaterowie uratowali.
Jego żarty na temat nogi były naprawdę śmieszne.
Czasami takie w stylu suchara w Familiadzie,  ale mi tam podczas ich czytania usta kierowały się mu górze.

Violet w sumie była mi obojętna.
Fakt, podziwiałam ją za odwagę. Bo nie wiem czy ja bym się nie załamała w takie sytuacji. Jednak na dłuższą metę ani mnie nie grzała, ani nie mroziła.
Jedna z wielu bohaterek do zapomnienia.

Beck natomiast mnie zaintrygował i mam cichą nadzieję,  że w następnym tomie więcej będzie właśnie jego. Może coś z jego perspektywy....Byłoby ciekawie.

No właśnie.
Będzie następny tom.
Jednak nie martwcie się.
Nie mamy tutaj zakończenia w stylu: borze zielony. Zjem wszystkie paznokcie zanim przeczytam następny tom.
Gdyby nie słowa autorki na koniec, to nawet bym nie pomyślała o tym, że będzie coś jeszcze.
Czy przeczytam następny tom?? Pewnie tak. Jednak nie mam na niego aż takiego ciśnienia.
Przeczytam to przeczytam. Rwać włosów z głowy nie będę.

Powiem wam, że książkę czytało mi się naprawdę sympatycznie.
Autorka ma przyjemne w odbiorze pióro.
Przez jej książki dosłownie się płynie.
Można czytać i czytać.
W sumie tak też zrobiłam.
Jak do niej usiadłam to nie odłożyłam dopóki nie skończyłam.

Zakochani rozbitkowie to powieść idealna na lato.
Niewymagająca pozycja,  która umili czytelnikowi ciepły letni dzień.
Jeżeli szukacie lekkiej i łatwej w odbiorze lektury to trafiliście idealnie.
Ta powieść jest jak ciepły letni deszcz.
Szybka i przyjemna.




                        Za egzemplarz dziękuję

4 komentarze:

  1. dość zgrabnie napisana recenzja. Trochę literówek na początku, np: "oni to ratują" chyba go. I niektóre zdania można przeformułować - są lekko koślawe, jak to z którego pochodzi literówka.

    https://zyciezyciewilka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyjemna lektura na spokojny wieczór z herbatą lub plażę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie taka różnica wieku to żadna różnica. Można się nie dogadywać z rówieśnikiem i dobrze rozumieć ze starszymi o te 13 lat. A sama lektura dla mnie pełna nieścisłości i chyba zbyt infantylna, bym po nią sięgnęła.

    OdpowiedzUsuń
  4. Po książkę sięgnęłam po Twojej recenzji, myślałam że przeczytam coś na miarę ,,Błękitnej laguny,, ale się rozczarowałam. Różnica wieku to pikuś, w sumie nieistotny szczegół. Ale jakim cudem dziewczyna która nie zalicza egzaminu że słownictwa nagle jest taka elokwentna??? Zresztą książkę czytało mi się ciężko a miałam nadzieję na fajną lekturkę. Wniosek - wracam do Stasia 😉

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Gypsy_Girl_Recenzuje , Blogger