niedziela, 14 lipca 2019

Daddy Cool. Penelope Ward

Pierwszym moim skojarzeniem, jak tylko zobaczyłam tytuł zaproponowany  przez Editio, było: https://youtu.be/otna9Pe3jWg. Chyba nie tylko ja miałam takie skojarzenia.





Główna bohaterka Francesca O'Hara jest nauczycielką w elitarnej katolickiej szkole Świętego Mateusza. Zostając nią spełnia swoje największe marzenie,  gdyż od dziecka Frankie chciałabyć nauczycielką.
Jednakże nie wszystko układa się tak jak chce tego nasza bohaterka. Jednym z jej nowych  uczniów jest Jonah,  a jego ojcem jest tytułowy Daddy Cool,  seksowny i pociągający mężczyzną,  który wiele lat wcześniej był jej najlepszym przyjacielem. Jednak odchodząc nagle z jej życia,  złamał on Frankie serce.
Tytułowy Daddy Cool, czyli Mackenzie Morrison,  nie ukrywa przed Frankie,  że wrócił po to by odpokutować grzechy przeszłości. I, jeżeli będzie możliwość, zdobyć ją na nowo.
Nie sposób zapomnieć o fakcie,  że Mack pochodzi z szanowanej  rodziny i jego ojciec jest wysoko postawionym politykiem,  co w przeszłości miało wpływ na to co tytułowy Daddy robił.
Czy stara miłość nie rdzewieje? I co z tym, że Frankie ponownie pojawiła się w życiu Macka, zrobi matka jego dziecka?
O tym wszystkim będziecie musieli przekonać się sami czytając tę książkę.

Tak jak lubię książki Pani Ward,  tak tutaj muszę przyznać,  że ta była taka  nijaka. W skali do dziesięciu, powieść ta dostałaby pięć. I to takie naciągane pięć.

Zamysł by fajny,  jednak wykonanie, przynajmniej mnie, nie powaliło na kolana.  Czegoś mi w tej książce brakowało. Takiego WooW. I nie mówię tu o wielkim WOOOW,  wystarczyłoby takie malutkie wow.  Mam wrażenie,  że motyw ojca Frankie został potraktowany po macoszemu.  Z tego można było zrobić coś.
Generalnie w książce tej nie było akcji. Czytałam ją bez większych emocji,  co smuci mnie bardzo,  ponieważ bardzo lubię książki Pani Ward.  Mogę przyznać,  że jest to najgorsza z jej książek,  jakie miałam okazję czytać. A przeczytałam już wszystkie jej książki jakie zostały u nas wydane.
Co do bohaterów to Frankie bardzo mnie denerwowała.  Nie boję się powiedzieć,  że dla mnie była głupia. Rozdziały z jej perspektywy nudziły mnie strasznie.  Mam wrażenie,  że Francesce,  jako bohaterce czegoś brakowało. Była mdła,  nijaka.  Wiem, że za jakiś czas nie będę mogła nic o niej powiedzieć,  bo nie będę jej pamiętać.
Mack też nie jest moim ulubionym typem bohatera. Jednak jest o wiele bardziej fascynujący niż jego przyjaciółka. Chociaż i tak uważam,  że jego potencjał został zmarnowany. Można było z niego zrobić naprawdę fajnego faceta,  który z pewnością zostałby zapamiętany na dłużej.
Przyznam się, że najlepszej z całej książki czytało mi się ich wspomnienie z czasów studiów. Szkoda, że było tego tak mało.

Jak dla mnie to książka w stylu: przeczytać i zapomnieć.  Chociaż jestem pewna, że znajdą się osoby,  którym ta książka się spodba.

Moi drodzy, jeżeli poszukujecie lekkiego czytadła na letnie wieczory to trafiliście idealnie.
Z pewnością wielu czytelników spędzi z tą lekturą przyjemny czas.
Mnie ona z lekka zawiodła.


         
                       Za egzemplarz dziękuję

4 komentarze:

  1. Kusi kusi ale czy skusi by przeczytać? - się okaże z czasem.

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawa fabuła, musze przeczytać na tych wakacjach

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubie rzetelne recenzje. Póki co zapewne książka u mnie nie zagości.

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzisz, a mi się bardziej to podobało od G9, ale wiesz bo ci to już mówiłam.

    OdpowiedzUsuń