czerwca 15, 2019

Ręce ojca. Aleksandra Julia Kotela


Czemu zabrałam się za czytanie tej książki to nie wiem.
Opis normalny. Okładka taka sobie. Jedyne co mnie zainteresowało to znaleziona w internecie notatka na temat autorki.



Bohaterka powieści szuka odpowiedzi na ważne pytanie: do jakiego stopnia człowiek jest odpowiedzialny za to, kim jest, kim się staje, czy w stawaniu się tym jest wolny, czy też ograniczony  genami, środowiskiem, w którym się rodzi, przeznaczeniem?
Próbuje uporządkować swoje wnętrze i swoje życie, przemieszczając się w czasie i przestrzeni pomiędzy Polską a Niemcami.
Pozostaje nieustannie w drodze, co jest metaforą pragnienia przemiany.
Szuka prawdy o swoim ojcu,  którego nie znała, o jego przyjaźniach i miłościach,  a okruchy rzeczywistości, o które się potyka, czynią z jej życia swoisty labirynt, zmuszając do ciągłych wyborów.
Autorka stawia również pytanie,  czy prawda musi być wzywalająca, czy odkrywając ją, Julia nie zgubi siebie, a rozwiązanie rodzinnej zagadki przyniesie ulgę.

W życiu bym się nie spodziewała,  że to debiut.
Nawet nie wiem jak to ubrać w słowa. Literacko, ta książka wykracza poza wiele debiutów,  jakie miałam okazję czytać.

Każdy z nas chciałabym poznać swoją  historię,  swoją przeszłość. To skąd się wywodzi.
Tak samo jest z główną bohaterką. Z jednej strony jej się nie dziwię. Nie ma ojca. Ledwie co go  pamięta. A wszelkie zapytania do matki nie odnajdują odpowiedzi.
I pewnego dnia ma możliwość poza nią przeszłości ojca.
Jak to się mówi: ma szczęście w nieszczęściu,  bo jej ojciec umarł. Jednak Julia dostała po nim spadek, bar Julianna. I możliwość poznania jego przyjaciół,  rodziny.
Czy przeszłość,  której tak bardzo szukała główna bohaterka będzie taką jaką chciała ona widzieć? Czy Julia podoła wszystkiemu co dowie się o ojcu i dziadku?
Czy pozanie prawdy będzie dla niej czymś w rodzaju katharsis??
Na te i inne pytania odpowiedzi znajdziecie czytając tę książkę.

Powiem wam, że z jednej strony jestem zadowlona z tego,  że sięgnęłam po tę pozycję. A z drugiej strony jestem troszkę zawiedziona.
Nie wiem czemu,  ale spodziewałam się czegoś innego.
Książka nie była zła. Absolutnie.
Wręcz mogę powiedzieć,  że jest bardzo dobra,...ale.... No właśnie. Jest jakieś, ale, którego nie potrafię opisać.

Jest tu powieść drogi,  kryminał,  romans. Wszystko jest idealnie zgrane. Nie mamy czegoś za dużo lub za mało. Wydaje mi się, że połączenie tych trzech właśnie gatunków było strzałem w dziesiątkę.
Gdy dodamy do tego fantastyczny styl jakim posługuje się autorka to mamy w tym momencie coś naprawdę dobrego.
Coś z czego autorka powinna być dumna.
A jeżeli jeszcze bohaterowie są naprawdę fajnie wykreowani,  to już mamy przepis na dobrą książkę.
No i tak jest w tym przypadku.
Wszystkie elementy, idealnie wyważone tworzą coś przy czym czas płynie jak woda. Człowiek nawet nie wie,  że już skończył.

Relacje rodzinne,  przebaczenie, przeszłość i przyszłość oraz przyjaźń i wybaczenie są w tej pozycji na porządku dziennym.  Więc jeżeli poszukujecie właśnie czegoś takiego,  to trafiliście idealnie.


                        Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Gypsy_Girl_Recenzuje , Blogger