wtorek, 21 lipca 2020

Carlos. Grażyna A. Adamska. Cykl: Teksański klan (tom 1)


,,Carlos" książka, która na długo przed premierą stała się obiektem rozmów pomiędzy mną, a kilkoma moimi pokrewnymi książkowymi duszami. Mówiłam o tym głośno, i nadal będę mówić: imię oklepane, jak nasz Jan Kowalski. Jednak jak nie ocenia się książki po okładce, tak i nie ocenia się jej po imieniu głównego bohatera.
Zaraz się przekonacie, czy i środek był tak oklepany jak imię tytułowego bohatera.

Niki i Carlos. Para głównych bohaterów.
Ona jest energoterapeutką i autorką poczytnych erotyków. On natomiast jest teksańskim przedsiębiorcą. Już przy pierwszym ich spotkaniu czuć pomiędzy nimi chemię, jednak przypadek chciał, że rozstają się nie wymieniając się nawet numerem telefonu.
Jednak los jest przewrotny i chciał nie chciał, Niki służbowo zjawia się w rezydencji Carlosa, który nie potrafił zapomnieć o kobiecie z lotniska.
I tak właśnie zaczyna się ich historia. Historia, która pokazuje nam dojrzałych ludzi, co nie jest spotykane w dzisiejszej literaturze, którzy nie są idealni, jednak są właśnie tacy dla siebie.


Powiem wam, że chyba brakowało mi książki o takich klimatach. Rancho, bydło, konie i prawdziwi mężczyźni. Jednak pomimo objętości, prawie 500 stron, to brakowało mi tutaj opisów, których jestem ogromną fanką. A nie oszukujmy się, Teksas daje ogromne pole do popisu. Tak, książka ma prawie 500 stron i uważam, że spokojnie można byłby to rozbić na dwa tom, gdyż, przynajmniej mnie, zachowanie Carlosa drażniło i chyba przez to wolałabym go sobie dawkować. Wiem, to wyjątkowo dziwne. Zazwyczaj to kobiece bohaterki mnie drażnią, ale Niki wyjątkowo polubiłam. Fakt, miała swoje za uszami, ale w porównaniu do Carlosa, to była ona święta.
Była z niej naprawdę spoko kobitka, z którą z pewnością bym się zakolegowała.
Jednak wiecie co jest najlepsze? Pomimo tego wszystkiego bardzo przyjemnie spędziłam z nią czas.
Pomysł na fabułę był naprawdę świetny. Wykonanie troszkę gorsze. Tak, uważam, że po troszku widać te dwa tygodnie, o których pisała autorka w podziękowaniach, jednak mogę to wybaczyć pani Grażynie, gdyż w ogólnym rozrachunku książka wychodzi na bardzo duży plus.

Spodobało mi się, że autorka nie skupiła się tylko na problemach  Niki i Carlosa, czy też problemami pomiędzy nimi.  Większość z bohaterów toczy swoje małe wojny, co nie zostało pominięte przez  panią Adamską. Samookaleczenie, przemoc czy zwyczajne relacje międzyludzkie. To wszystko znajdziecie w tej książce, która jak teraz tak sobie myślę, idealnie się wpasuje w ciepły letni wieczór.

Powiem wam, że jestem rozdarta co do tej książki.  Z jednej strony jestem nią zauroczona, a z drugiej czegoś mi w niej brakowało. 
Chciałabym wam napisać: czytajcie tę książkę,  ponieważ jest rewelacyjna. 
A z drugiej strony mam ochotę napisał: wyrzućcie ją daleko i nigdy do niej nie wracajcie. 
Ale wydaje mi się,  że to dobrze, ponieważ książka powinna wywoływać emocje, nawet te negatywne. 

Ogromnym plusem tej powieści są bohaterowie, którzy nie są bez wad. I nie mówię tu o charakterze, ponieważ nie ma osób idealnych. Mówię o wyglądzie. 
Wielu pisarzy romansów przyzwyczaiło nas do tego, że bohaterowie są idealni. On wysoki, przystojny, z twarzą i ciałem nadającym się na okładki czasopism. Kobiety natomiast mają nogi po samo niebo, figurę modelki i charakter anioła.  Jednak nie w tym przypadku. Jak dla mnie był to strzał w dziesiątkę,  ponieważ możecie się z nimi utożsamiać. 

No i doszliśmy do zakończenia, którego totalnie się nie spodziewałam. Łooooo Panie. Człowiek już się z gąska wita. Sądzi, że malutkimi kroczkami idzie do zakończenia, dobrego zakończenia, a jednak klops. Mamy zwrot akcji o 180 stopni. Nie ładnie Pani Grażynko, nie ładnie. Tak zostawić czytelnika w zawieszeniu...
Bo mówię wam, że zakończenie....a co ja wam będę pisać.  Sami się przekonajcie.

Czy polecam??
W sumie tak.
Uważam,  że sami musicie przeczytać tę książkę i się przekonać, czy jest to pozycja dla was, czy jednak może nie.

P.s nadal uważam, że imię oklepane  :)
I taka moja dygresja, ponieważ w większości opinii na temat tej książki czytam jak blogerzy gratulują autorce debiutu. Smutne jest to, że nie chce im się nawet zajrzeć do internetu i przekonać się,  że  ,,Carlos" nie jest debiutem pani Adamskiej.


           Za egzemplarz dziękuję autorce.

           Książka ta ukazała się nakładem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz