środa, 4 września 2019

Imperium grzechu. Tom 3. Meghan March.



Nareszcie. Doczekałam. Bo jak babcię  kocham, Meghan zostawiła nas w takim zawieszeniu,  że głowa mała.
Jednak cierpliwość została mi wynagrodzona i przeczytałam ostatni tom trylogii.




W tym tomie mamy możliwość poznania kilku historii z przeszłości Mounta.
Co takiego się stało,  że jest jaki jest.
Dla mnie tego diabła było za mało, ale cóż....Nie można mieć wszystkiego.

Nie będę wam kochani zdradzać za dużo z fabuły,  ponieważ nie ma to sensu.
Jest to trzeci tom serii,  więc sami wiecie. Kto czytał pierwszy i drugi tom, to z pewnością przeczyta trzeci,  gdyż sami wiecie jak zakończył się drugi....








Powiem wam, że każdy z tych trzech tomów od pierwszych  stron wciągnął mnie do tego stopnia,  że czytałam póki nie skończyłam.
W sumie nie było to trudne, gdyż książki są cieńkie. 200 stron z hakiem można wciągnąć nosem.
Tym bardziej,  że nudy tutaj nie poczujemy.

Jednak moi drodzy.  Nie myślcie sobie,  że w ostatnim tomie jest tak cudownie.
Oooo nie.
W sumie muszę wam powiedzieć, że trzeci tom troszkę mnie zawiódł.
Dwa pierwsze tomy pokazały nam Lachana i Keire jako wulkany energii.
Każde ich spotkanie to opierało się na intensywnej wymianie zdań,  która jak sami wiecie,  różnie się kończyła.
Natomiast trzeci tom wydaje się być, nie wiem jak to napisać. Od razu mam przed oczami  jednorożca i tęczę. Więc chyba wiecie o co kaman.

Jednak nie jest tak źle,  jak może to wyglądać.  Keira nadal potrafi pokazać pazur, chociaż nie jest już on tak groźny jak wcześniej.
Za to Mount to Mount.
Nadal tworzy zasady. Nadal trzyma Nowy Orlean w żelaznym uścisku.  Jednak tym razem z  kobietą u boku.

W pewnym momencie miałam wrażenie, że autorka chce na szybko zakończyć ten tom.
Wprowadziła fajny, można powiedzieć kryminalny wątek powiązany z przeszłością Lachana,  ale moim zdaniem,  zakończyła to za szybko.
Czegoś tam brakuje. Przynajmniej mi.

W porównaniu z poprzednimi tomami, ten wydaje się być najsłabszym. Napisanamy tak na szybko, na kolanie.
Tak jakby Meghan March nie miała na niego pomysłu.
A szkoda, bo ta seria miała naprawdę duży potencjał.


Jeżeli czytaliście poprzednie tomy tej serii, to  ,,Imperium grzechu" jest pozycją obowiązkową. To tak jakby po rosołku w niedzielę, nie zrobić w poniedziałek pomidorowej.
Przecież to grzech.

No więc moi drodzy.
Jeżeli macie ochotę na przyzwoite zamknięcie historii Mounta i Keiry to z pewnością sięgnięcie po tę pozycję,  ponieważ pomimo tego iż jest najsłabszą w całej serii to i tak warto.
Zamawiajcie i czytajcie.
I rozkoszujcie się każdą chwilą z Lachanem.


                         Za egzemplarz dziękuję

3 komentarze:

  1. bardzo wciągająca fabuła, idealna na jesień

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna recenzja, ale nie czytałąm 2 pierwszych tomów...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam pierwszych tomów, ale mam wrażenie, że mogłyby mnie zaciekawić :)

    OdpowiedzUsuń